poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Niezbyt pozytywnie

Nie mogłam się zebrać żeby cokolwiek napisać.
Czuję się pusta w środku. Tak jakby nic we mnie nie było. Ci, którzy nigdy nie doświadczyli czegoś takiego, pewnie nie zrozumieją. Kiedy wszystko jest takie słabe, bez wyrazu, kiedy tak dawno nie odczuwałeś czegoś mocno i wyraźnie, kiedy wszystko to, co kiedyś było super/ważne/ciekawe/ (niepotrzebne skreślić) nagle przestaje takie być, wszystko wygląda podobnie, nic nie zachwyca.. właśnie wtedy można zanotować prawdziwą osobistą porażkę. Jak tak o tym myślę, to chyba najsmutniejsze z uczuć to właśnie bezsilność. Obojętność leży całkiem blisko. Świadomość, że nie widzisz wyjścia z tej sytuacji, że bardzo chcesz, próbujesz zrobić wszystko żeby chociaż przez chwile poczuć się normalnie, jak kiedyś a mimo to miesiące mijają, a nic się nie zmienia. Przynajmniej nie na lepsze.

Nie mówię, że nie czuję niczego. Ale nie umiem tego porównać do normalnych emocji. Zazwyczaj to mieszanka lęku, stresu i czegoś niedefiniowalnego - po prostu czuję się niesamowicie źle. Nie umiem tego wytłumaczyć, czasem to przychodzi tak po prostu, przez jakąś drobną rzecz. Moje statystyczne samopoczucie określiłabym jako umiarkowanie negatywne. Czasem czuję, że nie jestem już w stanie dłużej "normalnie funkcjonować" z ludźmi i w całym moim życiu jak do tej pory. Zwykle próbuję to po prostu przeczekać. I na prawdę zdarzają mi się dni, kiedy mam tak kompletnie dość.

Kiedy nie jestem w stanie dojść ze sobą do ładu, ciężko mi rozmawiać z ludźmi, znosić wszystkich dookoła, wszystkie te irytujące rzeczy.. za dużo mam tego we mnie, i w takich sytuacjach czuję, jakby świat mnie atakował. I coraz częściej nie mam siły żeby się bronić.

Każde słowo, które jakoś mocniej mnie dotyka, wszystkie takie sytuacje jakoś niesamowicie mnie osłabiają. To dziwne, czuję się taka wrażliwa i cholernie słaba, często podczas kłótni mówię, że po prostu nie jestem w stanie jej kontynuować, że nie daje rady. Nie jestem w stanie się skupić. Na prawdę mnie to dziwi, bo nigdy nie byłam typem osoby, która płacze podczas smutnych filmów, która wzrusza się i reaguje emocjonalnie.
Może bycie silnym w takich okolicznościach, kiedy miesiące lecą, zamieniają się w lata a to nie przynosi skutku - nie jest do końca słuszne. Może wszystko co dzieje się teraz to efekt jednego wielkiego przemęczenia.

Szkoda, że nikt bliski nie rozumie tego co czuje, chociaż tyle razy starałam się wyjaśniać, tłumaczyć... Musiałam chyba trochę z siebie wyrzucić, dzięki. xoxo


2 komentarze:

  1. Czasem czuję się jak bezwartościowe truchło...więc raczej Cię rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nikt z nas nie jest słaby. Niektórzy po prostu żyją w skorupie tak jak ślimaki. I w tej skorupie trzymają swoje troski, i zmartwienia. Sama tak też mam. Lecz czasem przychodzi moment oczyszczenia i wówczas skorupka pęka. Niektórzy mówią że to nie dobrze chować się w swojej bezpiecznej przestrzeni, którą dobrze znamy. Lecz osoba, która jest wrażliwa jest postrzegana jako dobry wartościowy człowiek, lecz przez różne wydarzenia, które dzieją się w naszym życiu możemy pokonać pomału to i stawać się silniejszymi.
    Zapraszam do mnie:http://blondynkapiszeiwidzi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń